Zmobilizowani rosyjscy żołnierze mają dość. Zwrócili się z apelem do władz
Żołnierze przedstawiają się na nagraniu, informując że są pod dowództwem Brygady Słowiańskiej w Donieckiej Republice Ludowej. – Jeżeli odmówimy pójścia do szturmu przy braku odpowiedniego rozpoznania, łączności i wsparcia artyleryjskiego, będą ścigać nas za dezercję – mówią.
Zmobilizowani żołnierze zwrócili się do władz
Zmobilizowani twierdzą, że dowództwo zostawia martwych i ciężko rannych żołnierzy na polu walki, bo „boją się utraty ekwipunku”. Zabici żołnierze mają być uznawani na zaginionych, a ranni zabierani są raz dziennie. Poborowi twierdzą, że nie znają nazwisk swoich dowódców, bo ci się nie przedstawiają.
Nagrania z apelem do Władimira Putina opublikowali też zmobilizowani żołnierze z pułku 1439 z obwodu irkuckiego. Skarżyli się w nim na dramatyczne warunki panujące na służbie. Twierdzą, że dowódcy strzelali z karabinów maszynowych do poborowych, którzy odmówili przyłączenia się do jednostek szturmowych.
Gubernator obwodu irkuckiego Igor Kobzew napisał na Telegramie, że zwrócił się do prokuratury wojskowej o wyjaśnienie sytuacji. Obiecał, że zmobilizowani żołnierze zostaną w najbliższym czasie przeniesieni w inne miejsce. – Utrzymuję sytuację pod kontrolą – oświadczył.
Apel żon poborowych
Z kolei serwis „Baikal Journal” opublikował apel do władz wystosowany przez żony zmobilizowanych żołnierzy. Według nich początkowo mężczyznom powiedziano, że będą patrolować terytorium, ale potem zostali przeniesieni do jednostek szturmowych.
Żony wojskowych zwracają się do Putina, by osobiście sprawdził legalności działań jednego z dowódców. – Rozkazał przystąpić do szturmu. Wysyłano ich na rzeź, gdzie rozstrzeliwano ludzi, jak na strzelnicy. Chłopaki zostali sami na otwartym polu, które jest zaminowane, bez wsparcia i jakichkolwiek wzmocnień – powiedziała jedna z kobiet.